Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

czwartek, 30 czerwca 2016

Prolog

Rozdział 1
Prolog


Siedzę w fotelu bezmyślnie oglądając 'Project Runway' edycję amerykańską na naszej plazmie. Jest piątek wieczór, Ania wyszła pilnować rozwydrzone bachory tej zrzędliwej baby i pewnie tak samo okropnego męża. O ile ma męża, bo nie wiem czy ktokolwiek o zdrowych zmysłach mógłby z nią wytrzymać pod jednym dachem dłużej niż miesiąc. A nawet jeśli ma kogoś, z kim żyje, musi być z nią bardzo nieszczęśliwy. Z jednej strony mi jej szkoda, a z drugiej napawa mnie obrzydzeniem, bo przypomina mi moją matkę.
Potrząsam głową, nie chcę już dłużej o niej myśleć i powracam do swojego wcześniejszego zajęcia. Zakładam nogi na fotel i kładę brodę na kolanach. Mam otwarte okno, więc lekki, wczesnowiosenny wiaterek mnie ochładza. Sąsiedzi z dołu coś gotują, coś włoskiego, bo pachnie sosem pomidorowym. Mam ochotę na makaron z takim sosem i bakłażanem, ale chyba już za późno, a do tego pójście po produkty o tej godzinie, w tej okolicy, wymagałoby przebrania na „dresiarza”, albo kogoś z płci przeciwnej, kto by ze mną poszedł, więc porzucam ten pomysł. Tata zapewne również nie robi czegoś bardziej produktywnego niż ja, ale nie chce mi się schodzić na parter by to sprawdzić. Zostawiłam mu kolację w lodówce, kiedy jeszcze był w pracy.
Podchodzę do okna by popatrzeć na piękne latarnie lubelskiego Starego Miasta. One zawsze potrafią poprawić mi humor. Diody w okrągłych kloszach migocą wesoło do każdego przechodnia. Opieram łokcie o parapet i obserwuję ludzi. Właścicielka kawiarni z naprzeciwka zamyka lokal i żwawym krokiem kieruje się w stronę Placu Litewskiego. Jak zwykle punktualnie, właśnie wybiła 20. Dwójka nastolatków idących chwiejnym krokiem przykuwa moją uwagę. Są parą widać to na pierwszy rzut oka, bo dziewczyna patrzy na chłopaka z uwielbieniem godnym Zeusa. Upili się. Dość szybko jak na tę porę. Do czego zmierza ten świat? Wzdycham. Nie lubię alkoholu, ma na mnie dość… zgubne skutki. Ja nie byłam taka jak oni, nie potrafiłam korzystać z życia w ten sposób, ale jak mogłabym to robić? Wciąż uwięziona w przestrzeni między Londynem, a Lublinem. Żaden normalny chłopak nie chciałby kiedyś być ze mną w dłuższym związku, ponieważ w wakacje wyjechałabym za granicę i nie mógłby się ze mną wtedy spotykać. Z drugiej strony może i nie było to takie niemożliwe, ale czy było mi to do szczęścia potrzebne? Chyba nie. Kiedyś wcale nie myślałam o wiązaniu się z innym człowiekiem, nie odczuwałam poczucia pustki, gdyż nie poznałam uczucia bycia kochaną przez inną osobę niż mój tata. Jednak teraz jest inaczej. Siedzenie samemu w domu nie jest już dla mnie przyjemne chociaż jeszcze rok temu byłam prawdziwym introwertykiem, któremu wystarczyło wygodne łóżko, kawa i komputer z załadowanym filmem, bądź serialem. Teraz wolałabym zadzwonić do Daniela, wygadać mu się, powiedzieć o ciężkim dniu na uczelni, ale wiem że nie powinnam. Nie chcę mu się aż tak narzucać. Nie mogę wyjść na nastolatkę, która zakochała się po raz pierwszy, chociaż tak naprawdę, w głębi duszy nią jestem.
Jednakże mężczyzna mego życia aktualnie siedzi sobie gdzieś ze swoim seksistowskim przyjacielem. Zapewne oglądają mecz pijąc piwo, bądź wybrali się na męską imprezę. Nie mogę myśleć o tym dłużej bo coraz bardziej nieprzyjemne wersje spędzania ich wieczoru przychodzą mi do głowy. Wracam na mój ukochany miętowy fotel i zaczynam skakać po kanałach kablówki, zastanawiając się czy nie zadzwonić do Allie. Z rozmyślań wyrywa mnie Jason Mraz zaczynający swą smutną balladę „How do I say goodbye, to what we had…” – dzwonek spersonalizowany dla mojej współlokatorki. „Dzwoni: Sunny” Czego może chcieć ode mnie Ania skoro wyszła zaledwie dwie godziny temu? To podejrzane. Na pewno nie chce bym po nią przyjechała, jest jeszcze zbyt wcześnie. Podnoszę telefon i odbieram połączenie wciąż uparcie naciskając guzik pilota kciukiem prawej dłoni.
-  Elisabeth, mogłabyś tu przyjechać? To pilna sprawa. – mówi dziewczyna.
Jest zdenerwowana, normalnie nie wypowiada mojego pełnego imienia, w dodatku jej lekko francuskie „r” przerodziło się już w wyraźnie „l”.
- Coś się stało? – pytam przerażona.
Wyobrażam sobie wszystkie możliwe wersje wypadków drogowych, które mogły się jej przydarzyć, gdy jechała do domu. Następnie, co mogła zrobić z tymi dziećmi, a raczej co one same sobie zrobiły. Może włączyły kuchenkę gazową i zaczęły przypalać sobie włosy? Albo wsadziły coś do mikrofali
i wybuchła przy nich powodując rozległe oparzenia? Po tym, co mi o nich opowiadała, wiem że wszystkiego można się po nich spodziewać.
- To nie jest coś, co mogłabyś zrozumieć…. – zawahała się, a jej głos zadrżał lekko. – Na pewno nie uwierzyłabyś mi gdybym powiedziała ci to przez telefon. Musisz po prostu przyjechać do tego mieszkania.
Nie wiem, co mam przez to rozumieć. Przynajmniej wiem, że nie jest w szpitalu, ale mimo tego wstaję jak oparzona, szukam kluczyków od samochodu, łapię za torebkę i pytam:
- Jaki to adres?
- Wyślę ci sms-em. – odpowiada szybko dziewczyna i rozłącza się.
- Ale… Szlag. – klnę pod nosem słysząc sygnały oznaczające koniec połączenia.
Wybiegam z mieszkania przekręcając klucz w zamku, zbiegam jak najszybciej po klatce schodowej
i kieruję się ku mojemu Mini Morrisowi. Gdy wsiadam do samochodu, zauważam że większość świateł w mieszkaniach, które wynajmuje mój tata jest zapalonych oprócz jego samego. Zapewne siedzi jeszcze w kancelarii, z drugiej strony budynku. Ach co ja sobie myślę? Nie siedzi, ale leży. Na pewno zdążył już zasnąć przy stercie papierów na jego biurku.
Wyjeżdżam na ulicę i postanawiam, że obudzę go gdy wrócę. Tylko… co się stanie w międzyczasie?

~~~
Hej, hej, hej :D Tu Soo Jin i oto jest pierwszy rozdzialik mojego... czegoś, co można zwać opowiadaniem. Mam nadzieję, że się Wam spodoba i będziecie często odwiedzali mojego bloga.
Przeczytałeś, skomentuj, bo to mocno motywuje  =^.^=

czwartek, 30 czerwca 2016

Let's say hello . . .

Witam :)
Nazywam się Magda, jednak będę się podpisywać Soo Jin. Dla części czytających może to być dość dziwne, ale właśnie tak brzmi moje przezwisko. Blog ten powstał by zapobiec nudzie wszechogarniającej nastolatkę w czasie wakacji, wykorzystać pomysły które gnieżdżą się w jej głowie już od dawna oraz sprawdzić czy w ogóle potrafi cokolwiek sensownego napisać.
A więc od razu zapewniam, że nie będą to wpisy godne autorów wielkiego formatu, lecz zwykłe zapiski osiemnastolatki, która próbuje coś naskrobać. Mogę zapewnić, że chociaż będę wkładała
w to opowiadanie swoje serce, to w jego częściach znajdą się liczne, choć niezamierzone błędy, które
z pewnością będę starała się poprawiać. Pozostaje mi już tylko prosić o liczne komentarze, wsparcie, ale także wyrozumiałość :D Pierwszy z rozdziałów, będący swego rodzaju zapowiedzią, pojawi się już niedługo.
Thank you for your attention
Soo Jin